Skip to content
Menu
0
Your cart is empty. Go to Shop

Zrób to, zanim kupisz planer!

Karolina Plichta

Karolina Plichta

0
(0)

Naprawdę sporo kobiet lubi planować i organizować. I najczęściej na tym się kończy. Odwieczny problem prokrastynacji trwa i trwać będzie. Podzielę się z Tobą moją wiedzą DLACZEGO nie możesz się ogarnąć i zaproponuję PROSTE zadania, które mogą sprawić, że się w końcu odblokujesz, a później zmykaj do Oli Budzyńskiej i zostań Panią Swojego Czasu. 🙂

Na razie przystanek Notatnik Terapeuty.

Postanawiasz, że zmieniasz życie; że zmieniasz wszystko; OD TEJ PORY już nie będziesz… (i tu następuje elegia o utraconych pokusach) oraz będziesz TYLKO (i tutaj litania do Wszystkich Świętych, oby się udało).

Następnie przystępujesz do planowania planowania (tak, tutaj mają być dwa takie same słowa). To trwa sto lat, ale jak wystarczy Ci wytrwałości, to budzisz się w kolejnym życiu i już masz ten wymarzony, idealny planer.

I zonk.

Co Ty masz tu napisać? No dobra. Umówiłaś się z koleżanką na kawę. Zapisujesz. Nakarmiłaś koty. Ok, jest. Marzysz, aby urywały się telefony, abyś kalendarz miała wypełniony projektami i wywiadami do różnych mediów (ja: DD TVN <3), ale nawet nie masz bloga, a co dopiero mówić o własnym biznesie. Uświadamiasz sobie, że Ty właściwie nie masz żadnego celu, a tak w ogóle to mąż Ci w niczym nie pomaga, jakiś gburowaty się zrobił, przytyłaś 5 kg (again…) i jesteś nieszczęśliwa. I w dodatku wydałaś osiem dych na planer…

Znacie mnie. Śmieje się. Ale tylko trochę.

Zmiana zaczyna się w Twojej głowie. Zmiana zaczyna się nie od działań. Zmiana zaczyna się od nowych przekonań.

W początkowym wpisie z serii C-U-D (ciało, umysł, dusza <dzięki, Natalia Bury <3 >) pisałam:

Źródłem Twoich nieużytecznych przekonań na temat planowania, roli kobiety w rodzinie i ciągłego braku czasu są Twoje relacje z rodziną pochodzenia.

Po co chcesz planować?

Z moich obserwacji wynika, że kobiety chcą planować, ponieważ nie są zadowolone ze swojego życia i z siebie, chcą coś zmienić (najlepiej wszystko i na <jeden> raz), nieustannie dążą do czegoś, czego nie mają. DLACZEGO?

Powodów jest wiele, ale weźmy moim zdaniem kluczowy:

Ponieważ byłaś karana i nagradzana przez rodziców. Spowodowało to, że szukasz gratyfikacji na zewnątrz siebie.

Spokojnie możemy sobie wyobrazić, że kary są bez sensu i wcale nie przynoszą rezultatów. Owszem, może udało Ci się kiedyś wyeliminować dane zachowanie Twojego dziecka poprzez regularne karanie go, ale na tym koniec. Najprawdopodobniej myślenie i postawa dziecka się nie zmieniły a dane zachowanie przeniosło się po prostu na inny grunt, którego być może jeszcze nie widzisz.

Gorzej idzie nam przyjęcie, że nagradzanie jest również bez sensu. Przypomnij sobie, gdy narysowałaś najpiękniejszy na świecie domek, byłaś z niego dumna i miałaś ochotę go pokazać całemu światu. Pokazałaś. Pani nauczycielka pochwaliła. Ty byłaś jeszcze bardziej szczęśliwa. Innym razem narysowałaś inny domek, to był pierwszy domek z serii “dom przyszłości”, byłaś oczarowana, że wpadłaś na taki pomysł. Idziesz do Pani nauczycielki. Pani nauczycielka pokręciła głową i zapytała “co to jest?”. Ty, zdziwiona, odpowiadasz “no przecież dom przyszłości”. Pani nauczycielka stara się wybrnąć i kiwa twierdząco głową. Po chwili pyta gdzie jest dach, a Ty przeżywasz dziecięcą załamkę, czujesz się totalnie niezrozumiana i postanawiasz, że serii “domków przyszłości” nie będzie.

Narysowałaś dom. Jesteś dumna i zadowolona. To wystarczy. Ty masz być zadowolona. Nie mama, tata, nauczycielka, pani w urzędzie, kierowniczka działu. Ty. Dajesz z siebie wszystko. I tyle. A dlatego, że żyjesz od kary do nagrody, od przygany do pochwały, nie masz w sobie wewnętrznej stabilizacji i poczucia, że to, co robisz, jest DOKŁADNIE TAKIE, jak chcesz, aby było. A opinia innych osób jest mniej ważna.

Nie miej pretensji do rodziców. Oni żyli w prehistorycznych czasach sprzed Internetu. Nie wiedzieli o tym, skąd mięli się dowiedzieć? Sami byli tak wychowywani. Dzisiaj możesz przeczytać Alfiego Kohna “Wychowanie bez nagród i kar” i wszystko jest jasne. To jest dostępne. Masz milion blogów parentingowych, psychologicznych. Kiedyś ich po prostu nie było.

Więc ZANIM będziesz chciała zaplanować wywrócenie życia do góry nogami, znajdź co najmniej 5 rzeczy, których za Chiny Ludowe zmienić nie chcesz – kochasz je, lubisz i nikomu nie oddasz. 🙂

Planuj nie dlatego, że coś z Tobą nie tak. Planuj dla spełniania marzeń i relaksacji celów, które są ważne dla Ciebie.

Co utrudnia planowanie i organizowanie?

MASZ PRZEKONANIA, KTÓRE CI NIE SŁUŻĄ

W dzieciństwie byłaś zasypywana informacjami od rodziców, które chłonęłaś jak gąbka. Chłonęłaś w s z y s t k o. Nie miałaś jeszcze takiego filtra, jak w tej chwili. Kiedy tata mówił, że “w każdym domu to kobieta ma sprzątać i gotować”, to Ty to po prostu przyjmowałaś i nie zastanawiałaś się nad tym. Dodatkowo było to wzmacniane poprzez sprzątanie i gotowanie Twojej mamy, której ta rola odpowiadała bądź nie, ale w każdym razie “robiła co do niej należy”.

Zatem jeśli dziś chcesz wprowadzić do swojego życia trochę organizacji i podziału zadań w rodzinie, to spisanie tego na kartce i przedstawienie mężowi… nie wyjdzie.

Po pierwsze: skąd pomysł, że organizowanie drugiej osobie życia jest fajne? Dlaczego ta osoba miałaby po prostu to przyjąć?

Po drugie: nawet jeśli już zdiagnozujesz swoje przekonania, które ci nie służą i jesteś na dobrej drodze do ich zmiany, nie mierz domowników swoją miarą. Oni nie wykonali jeszcze żadnej pracy w tym kierunku. Jeśli żyłaś z mężem przez dziesięć lat w układzie Ty sprzątasz, gotujesz, robisz zakupy i ogarniasz dzieci, a on siedzi na kanapie i “odpoczywa”, to warto pozbyć się z głowy pomysłu “ja mu teraz pokażę”. Nie tędy droga. Tak nie buduje się dobrych relacji.

Po trzecie: na razie daj spokój mężowi i zastanów się nad wprowadzeniem zmiany dla siebie, która tylko w minimalnym, nieszkodliwym stopniu wpłynęłaby na życie rodziny. Nie oznajmiaj. Pytaj. Zamiast rozkazać mężowi, aby w końcu wstał z kanapy i się ruszył, niezobowiązująco zapytaj, czy mógłby zrobić Ci herbatę. To będzie jego pierwsza herbata dla Ciebie od kilku lat!

Bynajmniej nie mam na myśli tego, abyś męża traktowała jak nietykalnego króla. Nie! Chodzi o to, że rewolucja w domu się nie udaje. Koniec kropka. (tak, wiem że są na świecie przykłady przeczące tej tezie).

CHCESZ ZMIANY? ODEJMUJ, A NIE DODAWAJ

Jak wspomniałam wyżej: nie zaczynaj od wypisywania rzeczy DO ZMIANY, ale rzeczy, które lubisz, których zmienić nie chcesz (u mnie na przykład: czytanie ok 30 minut dziennie. Nie szukam sposobów na zwiększenie ilości czasu na czytanie. To jest dla mnie ok, na ten moment życia jestem zadowolona).

Jak będziesz już miała kilka takich pozycji na liście, to proponuje stworzenie kolejnej listy. Zatytułujemy ją “Lista moich rezygnacji”.

Tu znów: może się tutaj znaleźć wszystko. Z czego ja zrezygnowałam w ostatnim czasie? Z poświęcania bardzo dużej ilości czasu na kupowanie ubrań w internecie. Marnowalam cenne minuty na przeglądanie sukienek, marynarek, sprawdzanie cen, szukanie tej jednej jedynej, tyle że… na koniec zostawałam z niczym, nie mogąc się zdecydować. Sukienki nie ma, czas zmarnowany. Teraz jest sukienka, może nie wymarzona, ale odpowiednia i sprawiająca, że problem “nie mam się w co ubrać na przyjęcie” zniknął.

To ważny punkt. Pozwól sobie na rezygnację. Nie musisz spełniać oczekiwań, które zostały Ci nałożone przez Twoich rodziców, męża, teściów.

Znów wychowanie: czy kiedykolwiek ktoś uczył Cię, jak być szczęśliwą z tym, jak jest? Czy nieustannie wkładano Ci do głowy: możesz być jeszcze lepsza, możesz mieć lepszą ocenę. Świat uczy, jak mamy na siebie przyjąć dużo zadań i co zrobić, aby zrealizować wszystko, co chcemy. A czy ktoś kiedyś pochylił się nad tym, czy Ty w ogóle CHCESZ mieć więcej? Rezygnuj. Śmiało. Dobrze, że minimalizm jest w modzie.

Powyższe łączy się z kolejnym przeszkadzaczem.

PERFEKCJONIZM

Ja lepiej niż Ola Budzyńska tego tematu nie opiszę. Za to wspomnę o źródłach. I znów musimy spojrzeć na naszą rodzinę pochodzenia.

Oczywiście są przypadki skrajne, takie jak bycie pod wpływem narcystycznej matki czy ojca, którzy nawet gdy dostałaś szóstkę i tak nie byli z Ciebie zadowoleni. Chce się jednak zatrzymać nad – może nieoczywistym – związkiem między wychowaniem a perfekcjonizmem.

W zeszłym tygodniu mocno siedziałyśmy w temacie ciała i kompleksów. Zarówno na fanpage’u, jak i na grupie była mowa o tym, że kompleksy to przekonania, które możesz zmienić.

Po co o tym mówię?

Ponieważ moim zdaniem perfekcjonizm jest związany z niskim poczuciem własnej wartości. Kompleksy rodzą się w miejscach, w których niska wartość zagościła na dobre. Niska wartość podpowiada Ci, że coś z Tobą jest nie tak i jeśli tego nie zmienisz, jeśli to nie będzie idealne, perfekcyjne, to nie będziesz szczęśliwa.

Skąd niska wartość? Problem wieloczynnikowy. Wiadomo. Bardzo ważnym aspektem jest styl przywiązania, jaki objawia się w Twoim dorosłym życiu, a został Ci dany przez rodziców za Twojej maleńkości.

Weźmy pierwszy z brzegu przykład: gdy masz kilka miesięcy i właśnie zaczynasz się robić głodna, Twoja mama postanowiła, że jeszcze nie da Ci jeść, bo najpierw musi zrobić coś innego. Ty zaczynasz się wiercić, stękać, jest Ci coraz gorzej, mama mówi sto razy “zaraz”. Ty tego nie rozumiesz, ale wyczuwasz jedno: mama się złości, nie uśmiecha się do Ciebie, cedzi przez zęby “co za dziecko” i szybko, nerwowo stara się skończyć to, co zaczęła. Ty zaczynasz płakać, głośniej, głośniej i głośniej, jesteś bardzo głodna, ale właściwie teraz chodzi Ci też o to, żeby mama Cię wzięła i przytuliła. Już nie chcesz teraz jeść. Boisz się, jest Ci źle, chcesz do mamy. Mama Cię bierze i chce nakarmić, Ty nie możesz się uspokoić, ponieważ tak się przestraszyłaś, że mama już nigdy nie przyjdzie. Mama się denerwuje i nie rozumie, dlaczego nie możesz po prostu zacząć jeść…

Takie sytuacje się zdarzają. Któż z nas nie rozpoznał choć raz potrzeby dziecka? Lub coś naprawdę nie pozwoliło, aby odpowiedzieć natychmiast na jego potrzebę? Gorzej, jeśli ta postawa rodziców przeważa bądź jest raz taka, raz taka (nieprzewidywalna). Co to powoduje?

No właśnie niskie poczucie własnej wartości, które wynika z tego, że nauczyłaś się, że Twoje potrzeby nie są ważne, nie warte zaspokojenia (a nie muszę Wam mówić, jak popularną metodą było “wypłacze się i przestanie; nie noś, bo się przyzwyczai”). Musiałaś dawać z siebie wszystko, abyś została zauważona. Nie byłaś ważna ot tak.

I to w Tobie pokutuje.

Dlatego zanim kupisz planer, zanim zainwestujesz w mazaki i listy zadań do wypełnienia, zapraszam Cię do drobnej pracy nad sobą:

  • Lista rzeczy nie do zmiany
  • Lista rezygnacji
  • Obserwacja przekonań
  • Obserwacja poczucia własnej wartości

W tym tygodniu na grupie będą na Was czekały zadania związane z tematem szeroko pojętego ogarniania, a już w przyszłym tygodniu bierzemy się za pracę ze schematami, które powodują, że nie budujemy takich relacji z ludźmi, jakich byśmy pragnęły. Zostaniemy też w temacie przekonań. Już teraz zachęcam Was do lektury książki “Relacje na huśtawce” wydanej przez GWP.

I jak zwykle: dla jednych z Was będzie to temat lekki i zmiany będą kosmetyczne, a dla innych temat wywoła potrzebę #chodznaterapie. Tak czy siak: buduj dobre relacje poprzez pracę nad sobą. 😉

Czy ten post był dla Ciebie pomocny?

Kliknij na serduszko i wyraź swoją opinię

Średnia ocena 0 / 5. Ilość głosów: 0

Bądź pierwszy i oceń wpis!

Skoro wpis Ci się spodobał to...

obserwuj mnie na social media

Podziel się

About Author

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *