Skip to content
Menu
0
Your cart is empty. Go to Shop
0
(0)

Stoisz nad przepaścią. Jeśli zdecydujesz się skoczyć, zniknie cierpienie, ale Ty również znikniesz. Z kolei gdy się wycofasz, wrócisz do świata, który Cię rani i z którym sobie nie radzisz. Będziesz musiała c o ś zrobić.

Jak na próbę popełnienia samobójstwa, to obrazek dość sztampowy, ale jeśli przyłożysz ten opis do różnych rozpaczliwych sytuacji, które pojawiają się w Twoim życiu, dopiero wtedy może ktoś zrozumie, jak bardzo cierpisz.

Jest jedna sytuacja, w której ktoś może Ci pomóc ze zmianą. Kiedy ktoś zrobi coś za Ciebie. Gdy nie weźmiesz odpowiedzialności za siebie.

Wiele razy w moim krótkim życiu znajdowałam się w takim przepaścistym terenie. Dlatego naprawdę Cię rozumiem, kiedy opowiadasz o trudnych sytuacjach. Oczywiście, że nie jestem w stanie odczuć T w o i c h uczuć, widzieć tego, co T y widzisz i cierpieć, jak T y cierpisz. Ale wystarczy, że przypomnę sobie kilka sytuacji, w których odczuwałam tak wielką rozpacz, że było mi wszystko jedno, co dalej się ze mną stanie.

Mały urywek mojej historii pokazuje w wiadomościach e-mail. Jeśli chcesz je otrzymywać, możesz się zapisać TUTAJ.

Przywołany stan nie pozwala na wzięcie odpowiedzialności. Nie pozwala na pracę nad sobą (na co?!). Nie pozwala na zmianę. Jeśli tkwisz w  s i e c i (serio wyobraź sobie sieć ze sznurków różnej długości i grubości, w które jesteś wplątana) toksycznych zależności, jeśli sama dla siebie jesteś trująca, to…

Nieznana jest mi żadna sytuacja, w którejś ktoś sam z siebie, o własnych siłach wychodzi z takiego bagna.

Podkreślam: każdy ma własną, niepodważalną definicję dna. Dla Ciebie będzie to zapalenie papierosa po oblanym egzaminie na studiach, a dla kogoś innego będzie to kradzież niepełnosprawnemu dziecku wózka inwalidzkiego. Nie bawimy się tu w ocenianie. Ty masz gorzej, ja mam lepiej. Ja mam najgorzej i Ty masz najgorzej. Tyle.

Jeśli jesteś w sytuacji nieszczęśliwości totalnej, to pomoże Ci tylko drugi człowiek, który zadecyduje za Ciebie: teraz musisz zjeść, teraz idziesz pod prysznic, teraz idziesz szukać pracy. W taki sposób działa wiele fundacji charytatywnych i osób, które ze swojego życia uczyniły służbę dla innych. Bo weź powiedz głodującemu miliardowi ludzi (w tym dzieci!), żeby wzięli osobistą odpowiedzialność za swój głód.

Dzisiaj chcę szczególnie podkreślić, że są sytuacje, w których branie życia w swoje ręce pasuje jak kwiatek do kożucha (choć ja uważam, że kwiatki pasują do kożucha, ale to inna para kaloszy (?!)).

Ale nie chcę, aby ten artykuł stał się dla Ciebie jakimś usprawiedliwieniem na Twoją niemoc. Absolutnie.

Jeśli jesteś zdrowa psychicznie, masz co jeść, w co się ubrać i gdzie mieszkać, masz rodzinę, w której jesteś co najwyżej (!) nieszczęśliwa, nie spotkało Cię wielkie nieszczęście, tragedia, to… Nie ma zmiłuj. Pracuj nad sobą, bo masz jak. Masz warunki, masz wszystko, czego potrzeba (łącznie ze stałym dostępem do internetu).

Ale na Boga! Są sytuacje, w których po prostu potrzebujesz pomocy. Silniejszego od Ciebie człowieka, który powie Ci: ‘biore Cię. Będę Cię niósł dopóki nie odzyskasz sił’. Być może Ty masz być właśnie tym człowiekiem dla kogoś? Może jest ktoś w Twoim otoczeniu, kto potrzebuje takiej Twojej postawy?

Wiesz dobrze, że jestem dość racjonalna. Zatem jeśli ktoś, kogo dobro leży Ci na sercu, uparcie nie chce / nie potrafi wziąć odpowiedzialności za swoje życie, to być może trzeba mu to życie do rąk własnych włożyć. Być może jedyna (na dany moment) szansa na odmianę jego życia to zasypanie tego człowieka miłością. Bez oczekiwania wzajemności, docenienia, wdzięczności. Albo wchodzisz w buty służby albo nie podejmuj się takiej pomocy, bo sfrustrujesz się i nie tylko nie pomożesz, ale możesz zaszkodzić.

Lubię postawę, która kryje się za słowami ‘a co mi szkodzi’. To odwaga, ciekawość i otwartość.

I teraz ważne: czy Ty, Droga Czytelniczko, masz zasoby, aby stać się dla kogoś s ł u g ą? Strzelam, że nie. (Myślę, że ja również takich zasobów nie mam). Mówię, że nie, bo ten blog nie ma setek tysięcy wejść. Ten wpis przeczyta około stu kobiet. Wątpię, aby w takiej małej ilości znalazła się osoba, która rzeczywiście potrafiłaby WZIĄĆ ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA DRUGIEGO CZŁOWIEKA. (oczywiście, że nie chodzi mi o relacje rodziców do dzieci. Raczej mam na myśli postawę siostry Małgorzaty Chmielewskiej czy Matki Teresy lub kogoś w tym duchu).

Mogłabyś sobie pomyśleć, że ten wpis podważa wszystko, co ja się staram poprzez bloga przekazać. Otóż nie!

Po pierwsze wcale, ale to wcale nie uważam, żeby praca nad sobą i zmiana życia w duchu, o jakim ja piszę, to jedyna słuszna droga. Głupia bym była. A nie jestem (chyba).

Po drugie: praca nad sobą dla samej pracy albo dla samej siebie JEST NA NIC! Jeśli nieustannie się rozwijasz, a nijak nie przekłada się to na Twoje relacje, na stosunek do bliskich i dalekich ludzi, NIC Z TWOJEGO ROZWOJU. (Chyba że jest na świecie człowiek, który jest totalnie odizolowany i nakierowany tylko i wyłącznie na siebie, ale to jest chyba niemożliwe).

Praca nad sobą jest przytuleniem siebie, zadbaniem o siebie, jest wyrazem miłości totalnej. W pewnym momencie zwraca się ona jednak OD SIEBIE w kierunku drugiego człowieka.

Jeśli obdarzysz siebie tak wielką miłością, która zacznie się z Ciebie wylewać, nie ma opcji, abyś chciała zatrzymać ją dla siebie.

W której grupie osób jesteś? Dobrze się zastanów. Możesz pracować nad sobą? Masz w sobie poczucie sprawczości i odpowiedzialności? Możesz już służyć? A może to Ty potrzebujesz pomocy? Zapisz sobie DZISIAJ, w którym miejscu jesteś i podejmij decyzję, co dalej.

Jest takie banalne powiedzenie. Miłość to jedyna rzecz, która się mnoży, gdy się nią dzieli.

Tak jakoś mi pasowało tutaj.

Czy ten post był dla Ciebie pomocny?

Kliknij na serduszko i wyraź swoją opinię

Średnia ocena 0 / 5. Ilość głosów: 0

Bądź pierwszy i oceń wpis!

Skoro wpis Ci się spodobał to...

obserwuj mnie na social media

Podziel się

About Author

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *